FESTIWAL NIEZALEŻNEJ KULTURY BIAŁORUSKIEJ WE WROCŁAWIU 2012 r.

FESTIWAL NIEZALEŻNEJ KULTURY BIAŁORUSKIEJ WE WROCŁAWIU 2012

Festiwal Niezależnej Kultury Białoruskiej, który odbył się w dniach od 11 do 14 października 2012 r., Białorusinom dał poczucie solidarności, a Polakom pozwolił poznać niebanalną sztukę bliskich sąsiadów.

Można było zachwycić się spektaklem teatru tańca „Skvo’s Dance Company” –baletem, folklorem i tańcem nowoczesnym naraz w aranżacji założycielki zespołu Olgi Skworcowej, aktorki Teatru Narodowego im. Janki Kupały.

Warto było też przystanąć na chwilę i zamyślić się nad pracami wybitnych białoruskich artystów: Alesia Maraczkina, artysty malarza i performera, znanego z szokujących, dających do myślenia prac; Gienadzia Drazdowa, symbolisty, któremu natchnienie daje chrześcijaństwo; Mariny Kapiłowej, autorki wszechstronnej, realizującej się w sztuce z rozmachem: od rzeźby, przez ceramikę, do grafiki; i Kaciaryny Sumarawaj,artystki, która wybiera szczególny sposób ilustrowania naturalnego krajobrazu. Wydaje się, że kolory w swoich pracach nakłada nie za pomocą pędzla, tylko dłońmi.
więcej


Młoda poetka i krytyk literacki Yaraslawa Ananka przeczytała swoje utwory, w którychwyraźnie akcentuje istnienie zagrożenia dla białoruskiej narodowości jak i zmianę sposobu postrzegania rzeczywistości przez ówczesne pokolenie.

OCZYWISTE ZWIĄZKI

– Społeczeństwo Wrocławia buduje swoją tożsamość na dwóch filarach. Z jednej strony na pamięci, że wszyscy tutaj skądś przyjechali, w tym ze Wschodu, i nie są to sami Polacy. Z drugiej strony – na tradycji Solidarności – mówi Jarosław Broda, Dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Wrocławia. – Część Festiwalu odbywa się w Kamienicy pod Złotym Słońcem, w której powstanie muzeum Pana Tadeusza. Nasze związki kulturowe są oczywiste. Białoruś z Europy nigdy nie uciekła, jest w niej razem z Polską, a europejskość nie ogranicza się przecież do członkostwa w UE. Szansą na rzeczywiste zjednoczenie Europy jest wzajemny szacunek i dialog z kulturą różną od naszej, a nie ujednolicanie wszystkiego jak leci. Wzajemne poznawanie się daje nie tylko intelektualną satysfakcję, ale przede wszystkim bardzo rozwija człowieka. Białoruski festiwal nie jest we Wrocławiu niczym zaskakującym, to zupełnie naturalna inicjatywa. Bliskość na poziomie mentalnym jest ważniejsza od fizycznej odległości. Pamiętamy z dawniejszych czasów, jak taka zewnętrzna pomoc jest ważna, jak umacnia i wspiera. A wolne słowo i niezależna kultura są w stanie wygrać z reżimem.

BIAŁORUSKIE NUTY

Ważnym elementem Tygodnia Kultury Białoruskiej były też koncerty osobowości białoruskiej sceny muzycznej. Lavon Volski, Wiktar Szalkiewicz i zespół „Recha”, reprezentujący różne nurty muzyczne, wystąpili w ramach festiwalu we wrocławskim klubie Łykend.

„Recha” oznacza echo – a w twórczości tego zespołu pobrzmiewają echa folku, pieśni bardowskiej, rocka i piosenki kabaretowej. Zadebiutowali w 2004 roku podczas festiwalu Bardouska Wosień, gdzie zwrócili na siebie uwagę i już w lutym 2005 zagrali w Teatrze Małym w Warszawie razem z legendą pieśni bardowskiej Wiktarem Szałkiewiczem. Od tej pory zyskują coraz więcej fanów. Podczas kolejnego ich pobytu na wrocławskich Dniach Kultury Białoruskiej to grono jeszcze się powiększyło, o gości festiwalowego koncertu, ale także o wrocławskich przechodniów. Kiedy grali na rynku pod ratuszem, niemal nie było osoby, która nie zatrzymałaby się na dłuższą chwilę. Ludzie tańczyli, klaskali, uśmiechali się do siebie nawzajem i do wykonawców. Bo przy tych piosenkach nogi same rwą się do tańca. Chłopcy z „Rechy” zarażają radością z muzyki, a wyraźnie widoczne dobre relacje między członkami zespołu przekładają się na atmosferę podczas koncertów. Jednocześnie każdy z nich, nie tylko lider, jest artystyczną indywidualnością.

Wiktar Szałkiewicz, uznawany za jedynego przedstawiciela typowej pieśni bardowskiej na Białorusi, zdobył niebywałą popularność publicystycznym stylem w swojej twórczości. Jego poezja i pieśni są nie tylko przyjemne w odbiorze, ale przede wszystkim zawsze mówią o czymś, są aktualne i dowcipne. Pisze i śpiewa zarówno po białorusku, jak i po polsku. Uważa się go za jednego z najwybitniejszych twórców pogranicza. Często akcentuje związki między kulturą białoruską i polską wynikające ze wspólnej historii. Jest entuzjastą spuścizny kulturowej Wielkiego Księstwa Litewskiego. Dzięki temu jego twórczość jest bliska nie tylko Białorusinom, ale także Polakom, przez co przyczynia się do podtrzymania starych i budowy nowych więzi między naszymi narodami. Podczas wrocławskiego koncertu dwunarodowa publiczność stanowiła jedną, świetnie się bawiącą, wspólnotę. W dzisiejszych czasach podziałów politycznych i postępującej izolacji społeczeństw, takie chwile są bezcenne.

Lavon Volski, rockowy wokalista i gitarzysta, znany z zespołów Mroja, N.R.M., Krambambula i Zet oraz projektów takich jak „Narodny Albom” i „Ja naradziusia tut”, podczas koncertu przypomniał swoje największe hity, z przesłaniem których utożsamia się całe pokolenie białoruskich patriotów. Kiedy ten ojciec białoruskiego rocka, żywa legenda, pojawił się na scenie, publiczność oszalała. W rezultacie nie śpiewał sam, ale z całą salą. Teksty jego przebojów wszyscy znają na pamięć. W pewnym momencie nawet, gdy wziął głębszy oddech, ktoś z publiczności zaśpiewał za niego kolejną frazę. Słuchacze chcieli zatrzymać go dla siebie jak najdłużej i jeszcze przez godzinę po zakończeniu koncertu oklaskami skłaniali do pozostania na scenie. Widać było, że dla zgromadzonych na sali Białorusinów występ Wolskiego jest w równym stopniu przeżyciem artystycznym, co patriotycznym.

SOLIDARNI

Podczas Festiwalu Kultury Białoruskiej we Wrocławiu nie zapomniano także o społeczno-politycznym aspekcie obecnej sytuacji na Białorusi. Organizator prof. Nikołaj Iwanow z Fundacji „Za Wolność Waszą i Naszą” poprowadził Wieczór Solidarności z Narodem Białoruskim oraz Wieczór Solidarności z Polakami na Białorusi.

Poniżej skrót najistotniejszych treści konferencji:

CMENTARNA CISZA

prof. Nikołaj Iwanow, prezes Fundacji za „Wolność Waszą i Naszą”:

– Znamienne, że nie wszyscy zaproszeni goście festiwalu są dzisiaj z nami. Uładzimir Niaklejeu przyjazdem ryzykowałby odwieszenie wyroku. Źmicierowi Bandarence, który wyszedł z więzienia dwa miesiące temu, nie pozwolił przyjechać ciężki stan zdrowia, do jakiego doprowadziło go więzienie. Andrzej Poczobut ma zakaz wyjazdu z kraju.

Cmentarna cisza zaległa po ostatnich wyborach parlamentarnych na Białorusi. Reżim działa wbrew zasadom logiki, a jednak się trzyma. Kryzys ekonomiczny, polityczna katastrofa, kiepskie stosunki międzynarodowe. Ale gdyby ktoś mnie spytał, jak długo jeszcze to potrwa, odpowiedziałbym, że perspektywy dla demokracji na Białorusi są raczej mroczne.

NIE TYLKO PROTESTY

Aleksander Milinkiewicz, kandydat Zjednoczonej Opozycji w wyborach prezydenckich na Białorusi w 2006 r.:

– Wiele można mówić o tym, że opozycja jest rozbita, ale pomimo podziałów czy różnych strategii, wciąż łączy nas jeden cel. Wszyscy jesteśmy za wolną, demokratyczną Białorusią.

Wiadomo nie od dzisiaj, że Łukaszenka jest dyktatorem. Społeczeństwo także coraz lepiej zdaje sobie z tego sprawę. Bardzo duża grupa Białorusinów nie popiera w tej chwili nikogo. Naszym zadaniem jest przekonanie ich, że opozycja ma do zaproponowania coś poza samymi protestami. Dlatego staramy się jak najwięcej mówić między innymi o przygotowywanym przez nas w ramach Programu Narodowego pakiecie reform.

Ogromnym niebezpieczeństwem dla Białorusi są wpływy rosyjskie. Białoruska gospodarka nie może działać bez dotacji zewnętrznych, a te dotacje zapewnia przede wszystkim Rosja. Ropę i gaz mamy od nich, produkty eksportujemy do nich. Kolejne przedsiębiorstwa trafiają w ręce rosyjskich oligarchów. Dla Rosji istnienie białoruskich więźniów politycznych jest korzystne, bo znacząco ogranicza kontakty Białorusi z Unią Europejską.

Jestem przeciwny unijnym sankcjom ekonomicznym, które mogą tylko jeszcze pogorszyć gospodarczą sytuację Białorusi. Takie sankcje, moralnie piękne i ważne, w oczach narodu stawiają UE na pozycji wroga, przez co popychają go w stronę Rosji. Popieram za to sankcje wizowe dla współpracowników reżimu przy jednoczesnym ułatwianiu wjazdu na teren Unii białoruskiemu społeczeństwu. Niestety UE jest pozbawiona innych instrumentów nacisku. W Parlamencie Europejskim można przyjmować rezolucje, ale niewiele więcej.

PIELĘGNIARKA NA FRONCIE

Ina Kulej, szefowa Komitetu Obrony Represjonowanych „Solidarność”:

– Jedni są od walki, inni od zbierania rannych z pola bitwy. Jestem trochę jak pielęgniarka na froncie. Nasza organizacja pomaga i stara się chronić represjonowanych i ich rodziny.

Walczymy o prawa więźniów politycznych, studentów relegowanych z uczelni, ludzi wyrzucanych z pracy i wszystkich innych, którzy mają kłopoty z powodu zaangażowania społeczno-politycznego czy po prostu moralnego sprzeciwu wobec reżimu. Reżim zastrasza, aby Białorusini bali się walczyć o swoją godność.

Jeszcze siedem lat temu poziom strachu pośród Białorusinów był bardzo wysoki. Teraz widzimy, jak solidarność się budzi. Wiele osób decyduje się na przykład na dostarczanie paczek do więzienia, co jest o tyle ryzykowne, że wymaga podpisania się własnym nazwiskiem. Internet, w tym przede wszystkim sieci społecznościowe, stał się bezcennym narzędziem w zwoływaniu akcji pomocowych i protestacyjnych.

Wciąż jest dla nas bezcenna także pomoc międzynarodowa. Polski Program Stypendialny im. Kalinowskiego daje represjonowanym studentom bezcenną szansę na kontynuację edukacji. Jesteśmy wdzięczni Polsce i innym krajom za wsparcie.

Mamy na Białorusi jedenastu więźniów politycznych. Za więźniów sumienia Amnesty International uznaje osoby więzione z przyczyn politycznych, ukarane niezgodnie z normami sądowymi obowiązującymi w państwach demokratycznych. Dość wymienić kandydata na prezydenta Mikołaja Statkiewicza, młodzieżowego działacza Źmiciera Daszkiewicza, czy wreszcie obrońcę praw człowieka, cichego bohatera Alesia Bialackiego.

NIECH NAS NIE ŻAŁUJĄ

Aleś Maraczkin, artysta malarz:

– Łukaszenka to Europie się podliże, to Rosję przyciągnie. Prowadzi grę, którą wszyscy widzą.

Żeby chociaż ci nasi opozycjoniści tak nie przeciągali liny, to w jedną, to w drugą. Oczywiście, że każdy ma prawo do swojej koncepcji, ale nie na podziałach powinna polegać walka o Białoruś. Zjednoczenie opozycji jest ważne. Jeszcze ważniejsze – zjednoczenie całego narodu.

Polaków jednoczył Kościół, a my nie mamy takiego szczęscia. Rosyjska cerkiew prawosławna, która podlega Moskwie, nie traktuje nas jako narodu. Z kolei niezależna białoruska cerkiew nie ma co liczyć na rejestrację, bo zbyt jest niebezpieczna dla reżimu.

Zadaniem twórców jest podtrzymywanie świadomości narodowej, nieustanne zmaganie o naród i jego wartości.

Ten moment przyjdzie wreszcie, chociaż idzie tak powoli. Niech nas nie żałują. Żałuje się przegranych i nie szanuje się tych, kogo się żałuje. My jesteśmy narodem godnym szacunku.

POLACY ROZBICI

Tadeusz Gawin, współzałożyciel i pierwszy przewodniczący Związku Polaków na Białorusi:

– Od początku istnienia Związku Polaków, zależało nam na dobrych relacjach i współpracy ze środowiskiem demokratycznym na Białorusi. Niestety w 2000 roku nowe kierownictwo ZPB uznało, że poprzednia polityka współpracy z białoruskimi organizacjami opozycyjnymi jest błędna, bo zakłada mieszanie się w węwnętrzne sprawy Białorusi. Wcześniej władze starały się odciągać Polaków od tych organizacji i szły na różne ustępstwa. Kiedy ZPB stał się neutralny, miały już spokój i przestały się Polakami przejmować. W 2005 roku podczas Zjazdu ZPB w wyborach związkowych zwyciężyła Andżelika Borys, która postawiła sobie za cel tworzenie nowych szkół polskich oraz wprowadzenie języka polskiego jako przedmiotu. Ale państwo nie chciało oddać raz zdobytej kontroli i wbrew prawu postanowiono wtedy o unieważnieniu zjazdu. Tak zaczął się rozłam Związku, który trwa do tej pory. Organizacja została rozbita na dwie części: jedną, uznawaną przez oficjaną Białoruś, i drugą – uznawaną przez Polskę. Rozbijanie organizacji od wewnątrz to stary kagiebowski system stosowany przez reżim do osłabienia przeciwników. W obecnej sytuacji nie tylko rozwój ZPB został zahamowany, ale wręcz Polacy tracą na Białorusi swoje prawa. Dlatego jestem zwolennikiem rozmów między Związkiem oficjalnym i nieoficjalnym. Wierzę, że tylko tak można jeszcze uratować sytuację.

RAZEM ALBO WCALE

Andrzej Pisalnik, dziennikarz i działacz społeczny, należący do niezależnego Związku Polaków na Białorusi:

– Nieuznawany przez reżim ZPB jest zmuszony funkcjonować w podziemiu, co doprowadziło do jego degradacji. To jest w tej chwili po prostu grono działaczy. Organizacja utraciła wpływ na polskie szkoły i inne ważne dla Polaków sprawy. Formalnie właścicielem wszystkich szkół i domów polskich oraz całej potrzebnej infrastruktury pozostaje oficjalny Związek Polaków uznawany przez władze w Mińsku. Tymczasem obie części ZPB są coraz bardziej spychane na margines. Władze nie są zainteresowane rozwojem polskości, więc nie wspierają też organizacji fasadowej. Jedyną szansą na odrodzenie dla obu stron wydaje się rzeczywiście pojednanie z organizacją oficjalną.

Program Festiwalu

Białoruski Dom Informacyjny, Fundacja „Za Wolność Waszą i Naszą”

Możliwość komentowania została wyłączona.